Poniżej przedstawię Wam historię miłości do motoryzacji, pasji oraz niecodziennego mariażu. A wszystko to zaowocowało powstaniem niezwykłego samochodu.
Lata 50. Szalony to czas dla motoryzacji. W owym czasie w USA niejaki Carroll Shelby był całkiem znanym kierowcą wyścigowym. Co najdziwniejsze - największe sukcesy odnosił w autach Aston Martin. W roku 1959 na aucie tej marki wygrał 24-godzinny wyścig Le Mans. Shelby jeździł także w samochodach Maserati i Ferrari. Jednak jako Amerykanin kochał ogromne V8. Jego marzeniem było połączyć zwinność europejskich aut z potęgą V8 z USA. Niestety z powodów zdrowotnych w roku 1959 Shelby musiał się wycofać z wyścigów. To dla człowieka kochającego motoryzację było wielkim ciosem. Jednak Carroll od motoryzacji nie odszedł. Zajął się tworzeniem samochodów. Tak oto odszedł Shelby - kierowca wyścigowy i narodził się Shelby - genialny konstruktor.
Decyzja o pozostaniu konstruktorem była brzemienna w skutkach. Carroll pozostawił po sobie niesamowitą spuściznę. Do dziś nazwa Shelby na Mustangu budzi szacunek. Ale początki nie były proste. Marzenie o mariażu samochodu z Europy i silnika z USA nie dawało mu spokoju. Wszedł on w układy z Fordem. W ten sposób dysponował już Fordowskimi V8. Pozostała kwestia samochodu - dawcy. W tym samym czasie w Anglii działała firma AC Cars. Produkowali oni od roku 1956 niewielki dwumiejscowy roadster o nazwie AC Ace.
Do jego napędu używano silników o pojemności 2 litrów, a pod koniec produkcji 2,6 litra. Samochód prowadził się wyśmienicie, ale jego silniki nie grzeszyły mocą. I stało się to, co było nieuniknione. Shelby wszedł w układy z firmą AC Cars i w roku 1961 sprowadził jeden z samochodów do USA. Shelby zachwycił się tym, że samochód jest zbudowany na stalowej ramie przestrzennej, posiada niezależne zawieszenie wszystkich kół oraz hamulce tarczowe na wszystkich 4 kołach. Shelby troszkę przeprojektował nadwozie i wstawił tam silniki V8 z palety Forda. Ale nie byle jakie silniki, bo trafiły tam silniki o pojemności 260 cali (4,3 litra), 289 cali (4,7 litra) oraz prawdziwy potwór, bowiem w roku 1963 trafił tam silnik o pojemności 427 cali (7 litrów) i mocy, bagatela, 485 KM. A to wszystko w samochodzie ważącym nieco ponad tonę! W roku 1961 wyprodukowano ostatni AC Ace i zarazem powołano do życia AC Cobra.
I tak narodziła się legenda. Samochód marzeń. Auto miało o dziwo równy rozkład mas na obie osie. Silnik został umieszczony za osią przednią, napędzał koła tylne. A jak się ten 7-litrowy potwór prowadził? Dość spektakularnie. Zacznijmy od ruszenia z miejsca. Po 4,2 sekundy na liczniku masz 100 km/h, a po 12,4 sekundy pokonujesz 400 metrów. A wszystko to w roku 1963 w seryjnym samochodzie! Dorzucimy prędkość maksymalną wynoszącą 266 km/h (przypominam - mówimy o dwumiejscowym roadsterze) i mamy obraz całości. Kierowcy mający zaszczyt go prowadzić mówili, że uczył pokory. Każda reakcja samochodu była przesadzona. Zdjęcie nogi z gazu na środku łuku kończyło się zawsze efektownym piruetem. Gwałtowniejszy ruch kierownicą, który w innych autach ledwo podnosił puls kierowcy, tu kończył się poślizgiem bocznym, kończącym się w najlepszym razie bezwiednym opróżnieniem pęcherza. Wszystko to oczywiście działo się przy wysokich prędkościach, ale kto takim autem jeździł powoli? Zwłaszcza tak brzmiącym?
Wnętrze? Ascetyczne - 2 siedzenia, kierownica, prosta deska rozdzielcza z paroma przełącznikami i to wszystko. Jedyne czego tam nie brakowało to zegary. Z każdym rokiem ich przybywało. Zaczęło się od 6 podstawowych, a skończyło na 11. Komfort jazdy? Żaden. Mówimy o samochodzie sportowym, a nie o krążowniku.
Cobry przestano produkować w roku 1967. Jednak samochód żyje do dziś. Niezliczone firmy produkują repliki samochodu - zarówno złożone, jak i do samodzielnego montażu. Tak więc legenda nie umiera - odradza się do dziś. I całe szczęście, bo to przepiękny samochód!
I na zakończenie ostatni rzut okiem na legendę.
Artykuł napisałem dla Joe Monster
Rewelacyjny jest ten wpis
OdpowiedzUsuńWpis zawiera bardzo ciekawe informacje
OdpowiedzUsuńAC Cobra zawsze fascynowała mnie swoim klasycznym, agresywnym designem. To po prostu ikona motoryzacji! Czytając ten wpis, przypomniały mi się czasy, kiedy ten samochód zdobył serca miłośników szybkich pojazdów na całym świecie. Jest to bardzo fascynująca historia! Jego moc i brzmienie są po prostu nie do opisania.
OdpowiedzUsuńŁapcie namiary - http://www.flpoland.pl/a/lbtf,poradnik-zobacz-co-musisz-wiedziec-o-sprawdzaniu-licznika-przejechanych-kilometrow-przez-policje-i-inne-uprawione-do-tego-sluzby
OdpowiedzUsuńŚwietny temat, ogólnie trzeba zwracać uwagę na szczegóły. Inaczej cudów nie będzie.