Historia o tym, jak stworzyć samochód idealny i jak przez ten idealny samochód pójść na dno. Nie wierzysz, że to możliwe? To przeczytaj!
BMW podeszło do zaprojektowania tego auta bardzo ambitnie. Postawili wszystko na jedną kartę, by stworzyć samochód genialny. Miał to być najlepszy i najpiękniejszy roadster w tamtych czasach. Czy im się to udało? Spójrzcie na ten samochód. Jego linie pomimo upływu lat są przepiękne. Agresywny przód, długa maska, boczne skrzela, lekka linia drzwi i seksownie zaakcentowane tylne błotniki. To musi robić wrażenie. Samochód nie był krótki - miał prawie 4,4 metra długości, ale tego nie widać - projektanci BMW bardzo dobrze odrobili zadanie domowe i stworzyli pięknego roadstera. Całość zwieńczają przepiękne chromowane zderzaki i chromowana ramka szyby. Niby chromu nigdy za wiele, ale ten samochód bardzo dobrze łączy proporcje elementów chromowanych w stosunku do reszty nadwozia.
Wnętrze - tu roadstery nie grzeszyły przepychem. Generalnie ten samochód ma dawać frajdę z jazdy, a nie kusić luksusami. Jednak BMW poszło inną drogą. Zrobili piękne duże zegary, dali skórę i takie luksusowe dodatki jak radio, popielniczkę czy dwupunktowe pasy bezpieczeństwa. Dźwignia od skrzyni biegów była umieszczona w podłodze i to także był powiew nowatorstwa, bo w tamtym okresie większość samochodów miała takową dźwignię przy kierownicy. Także liczba biegów, czyli cztery, robiła wrażenie. W tamtych czasach królowały trzybiegowe skrzynie manualne i dwubiegowe automaty. Więc widać, że BMW nie szło na skróty. O jakości tego samochodu może świadczyć fakt, że do dziś jeździ 80% wyprodukowanych samochodów modelu 507.
Z czego słynie BMW? Z silników. Więc taki roadster nie mógł otrzymać wzorem angielskich kuzynów małego czterocylindrowego wypierdka. Więc dla firmy takiej jak BMW byłaby to zniewaga. Opracowali więc coś ekstra. V8, o pojemności 3,2 litra i mocy 150 KM (ostatecznie podniesionej do 165 KM) i momencie obrotowym 235 Nm. Dziś takie wartości uzyskuje się z litra pojemności, ale nie oszukujmy się. Współczesny silnik będzie mógł pomarzyć o takiej żywotności, jaką charakteryzował się silnik BMW 507. Wszystko zostało dopracowane pod kątem niezawodności i... nie wyczytałem, by jakikolwiek właściciel BMW 507 uskarżał się na problemy z silnikiem. Jest to mocny punkt tego samochodu. Dzięki temu silnikowi samochód przyspieszał do setki w 11,1 sekundy i rozwijał prędkość maksymalną 220 km/h. Dziś te wartości przyjmujemy z przymrużeniem oka, ale w tamtych latach Ferrari przyspieszały w około 3 sekundy szybciej. Więc jak na owe czasy ten samochód takim zawalidrogą nie był. Zwłaszcza że normą było osiąganie setki przez ówczesne samochody w zawrotnym czasie około 30 sekund.
Samochód jak pokazałem był prawie bez wad. Musiał się podobać i podobał się. Więc dlaczego wyprodukowano go w zaledwie 253 sztukach? Wszystko rozbija się o pieniądze. Samochód był tak drogi w fazie projektu, że BMW zwyczajnie nie miało pieniędzy na jego produkcję. A te samochody, które wyprodukowali, wyceniono na 26 500 marek niemieckich. Popularny samochód kosztował około 7 000 marek, a roadstery z Wielkiej Brytanii były jeszcze tańsze. BMW popadło w ostry kryzys finansowy i było na skraju bankructwa. A wykończył je najlepszy samochód, jaki kiedykolwiek zbudowali. Ot, ironia losu. Produkcję samochodu zakończono w roku 1959, kiedy to firma była o krok od przejęcia przez Mercedesa. Czyli kolejny rechot ze strony historii - 507 miało być największym konkurentem Gullwinga, a niewiele (raptem 10% głosów) brakowało, że przez ten model firma mogła być zjedzona przez Daimler Benz. Na szczęście dla BMW jego losy potoczyły się inaczej, ale to już temat na osobną historię. Póki co cieszmy oczy i uszy BMW 507.
A dziś? O ile ktoś z 203 właścicieli zdecyduje się na sprzedaż samochodu, to trzeba się przygotować na wyłożenie na samochód około miliona dolarów. A właściciele niechętnie rozstają się z tymi samochodami. I wcale się im nie dziwię.
Artykuł napisałem dla Joe Monster
Bonus tylko dla czytelników tej strony!
Niebawem! Wpadaj tu czasem i zaglądaj do artykułów - na bieżąco znajduję ciekawostki i dodaję!
Widać historia czegoś ich nauczyła i teraz robią badziewia gdzie po przejechaniu 150- 200 k km trzeba kupić nowe albo bulić w serwisie za naprawę.... to były piękne czasy
OdpowiedzUsuńBardzo lubię odwiedzać ten blog
OdpowiedzUsuńCzytałem tę historię na https://bizpoland.pl/
OdpowiedzUsuńSzokujące, jaki sukces osiągnęła ta firma. Kto by się spodziewał, że dojdzie do czegoś takiego?
Super ciekawy wpis
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo
OdpowiedzUsuń